Relacja z wyjazdu szkoleniowego Kursu Półtora z Pienin i Spisza. Znakomita organizacja pod kierownictwem naszego przewodnika Kuby Szeligi oraz doskonała pogoda dały w rezultacie naszym Kursantom niezapomniany wyjazd, o którym chciał Wam opowiedzieć jeden z jego uczestników.

czyta się 7 minut

Uczestnicy wyjazdu, czyli kurs Półtora wraz z kierownikiem wyjazdy Kubą oraz jedną z szefów Hanią

Majówka to dla naszego kursu Półtoraków wypad w Pieniny i na mało jeszcze nam znaną Magurę Spiską. Wyjazd jak się okazało pod kilkoma względami rekordowy. Najdłuższy czasowo, bo aż pięciodniowy. Rekord ze słońcem, które odwdzięczyło się nam za jesienne deszcze. I wreszcie świetna organizacja Kuby Szeligi – w opinii wielu, wyjazd najlepszy z mnóstwem przekazanej wiedzy i jeszcze większą ilością panoram Pienin z każdej możliwej strony. Ale po kolei…

We wtorek do późnego wieczora cała nasza ekipa zjeżdża się do Łapszy Wyżnych łapana, tu i ówdzie przez mniejsze i większe korki na Zakopiance. Około 23:00 wszyscy jesteśmy w komplecie. Podział prowadzeń, ostatnie ustalenia szczegółów na następny dzień, partia szachów i nie wiadomo kiedy zrobiła się 03:30 nad ranem.

W środę rano naszym przewodnikiem zostaje Martyna, która prowadzi nas z Łapszy Wyżnych czerwonym szlakiem. Od razu za wsią zaczynają pojawiać się alpejskie krajobrazy.

Widok z Łapszy Wyżnych na Tatry.

Na skraju polany na Pawlików Wierchu robimy panoramę Pienin, które mogliśmy zobaczyć od Pienin Spiskich na zachodzie, przez Pieniny Właściwe po Małe Pieniny na wschodzie.

 Panorama Pienin spod Pawlików Wierchu.

 Ale jeśli chodzi o widoki to najlepsze miało dopiero nastąpić – tak obiecywał Kuba.

Po zrobieniu panoramy na Pieniny nasza przewodniczka Martyna wyprowadza nas przez las na rozległe polany Pawlików Wierchu. Każdy zachwyca się przepięknym widokiem na Tatry niemal nie zauważając potężnej sylwetki Babiej Góry, która w naszej części Beskidów z pewnością byłaby gwoździem programu. W  przysiółku Pawliki zmieniamy kolor szlaku z czerwonego na niebieski i kontynuujemy naszą wędrówkę przez Piłatówkę i Pusty Wierch żeby w rejonie Łapszanki zrobić dłuższy odpoczynek i … kolejną panoramę, tym razem będziemy mierzyć się z Tatrami. Panorama jest tak rozległa, że dzielimy się na 3 grupy. Pierwsza ma nazwać szyty Tatr Bielskich, druga rozpoznać Tatry Wysokie i w końcu grupa trzecia będzie identyfikowała szczyty Tatr Zachodnich. To w tym miejscu dowiemy się gdzie dokładnie w Tatrach położony jest szczyt Koń (1356 m n.p.m.). Kasztelan zadba też przez cały wyjazd żebyśmy utrwalili tę wiedzę😊W tym miejscu dołączają do nas Matylda i Edyta.

Łapszanka. Kurs Półtora na tle Tatr Bielskich i Wysokich.

Martyna sprowadza nas do skrzyżowania niebieskiego i żółtego szlaku w Łapszance, gdzie pod opiekę przejmuje nas Asia. Kierując się żółtym szlakiem, przekraczamy granicę ze Słowacją i schodzimy do Osturni. Miejscowość ta to żywy skansen z wieloma starymi chatami i zabytkową cerkwią.

   Osturnia. Zabytkowa chata.  

Po krótkiej wizycie w miejscowej cerkwi ruszamy do kolejnego celu naszej wędrówki – Wielkiego Osturniańskiego Jeziora. Asia prowadzi nas bezbłędnie niewydeptaną ścieżką, bez szlaku pod samo jezioro, które jest przykładem jeziora osuwiskowego. Dalszej naszej wędrówce towarzyszą nam krajobrazy, które wyglądają jak z pocztówki.

Panorama na Tatry Bielskie powyżej Osturni.

W rejonie Rezerwatu Niebieska Dolina Asia przekazuje prowadzenie Jackowi, z którym będziemy bez szlakowo wędrować do Łapszy Wyżnych. Od Jacka sporo dowiemy się o historii tych terenów i razem zdobędziemy Kuraszowski Wierch – najwyższy szczyt polskiego Spisza. Już po zmroku docieramy do naszej bazy wypadowej. Szybki ogar, pulpa, podział prowadzeń i czas na odpoczynek.

W czwartek dzień zaczynamy dość nietypowo jak na nasze wyjazdy. Zamiast od rana chodzić po górach będziemy pływać statkiem i zwiedzać zamek. W tym celu przemieszczamy się do Niedzicy, skąd na statku Dunajec przeprawiamy się na drugą stronę jeziora Czorsztyńskiego. Po drodze dowiedzieliśmy się jak powstało jezioro a z samego statku podziwialiśmy widoki na zamki w Czorsztynie i Niedzicy oraz Babią Górę. Na drugim brzegu zwiedziliśmy zamek, poznaliśmy jego historię i ludzi z nim związanych.

Widok na Zamek Czorsztyn.
Widok na Tatry i Pieniny Spiskie.

Głodni płyniemy z powrotem do Niedzicy, gdzie wśród tłumu turystów słuchamy legend związanych z zamkiem, a po referacie czas na obiad. Następnie kierujemy się pod cmentarz Salamonów, gdzie dowiedzieliśmy się o tragicznych losach ostatnich właścicieli Niedzicy i udajemy się czerwonym szlakiem na górę Tabor, gdzie prowadzenie przejmuje Edyta. Swoje prowadzenie rozpoczyna od panoramy. Na Taborze widzimy jak na dłoni naszą dzisiejszą „trasę” przez jezioro Czorsztyńskie, panoramę Gorców, Beskidu Sądeckiego i oczywiście Pienin. Zadaniem Edyty było poprowadzenie nas czerwonym szlakiem przez Żar do Jurgowskich Stajni. Po drodze zaglądamy do Dziury Mutiego, wchodzimy na wieżę widokową na Żarze i po ostrym zejściu z Żaru prowadzenie przejmuje Tomek. Trzymamy się dalej czerwonego szlaku do Dursztyna. Przed samą miejscowością robimy panoramę. Towarzyszy nam stado owiec ze swoim pasterzem, który wykazał się sporą pomysłowością i znalazł nowe zastosowanie dla swojej laski pasterskiej.

Dursztyn

W Dursztynie zaopatrujemy się na kolejne dwa dni i ruszamy w stronę Grandeusa. Zachodzące słońce sprawiło, że kolory góry stają się cieplejsze. Na szczycie kolejna już panorama, którą robimy niemal po ciemku. W oczekiwaniu na omówienie widoków przez ostatnią z trzech grup reszta ekipy rozgrzewa się podskakując, przytulając się jeden do drugiego i zakładając cieplejsze ubrania. Do Łapszów Wyżnych schodzimy ponownie po zmroku.

Grandeus, widok na Tatry.

Piątek zaczynamy w Krościenku nad Dunajcem. Po miejscowości oprowadza nas Lucek. Nasz przewodnik opowiada o historii i ludziach związanych z tą miejscowością. Zwiedzając Krościenko przechodzimy koło pomnika Jagiełły, którego „jeszcze wczoraj tu nie było”, dowiadujemy się, że przez Pieniny przebiega Główny Szlak Beskidzki na odcinku kilkudziesięciu metrów a Tomek kupuje czapkę z Pikachu, która będzie charakterystycznym elementem naszej grupy.

 Krościenko. Flisacy na Dunajcu

Po Lucku prowadzenie przejmuje Dawid O., który zaprowadzi nas na Sokolicę, najpierw  zielonym szlakiem na Przełęcz Sosnów i dalej niebieskim. Po drodze dowiadujemy się sporo o św. Kindze i jej zasługach dla miejscowych, która to sprawiła, że Tatarzy wystrzelali się nawzajem, jak na Trzech Koronach założyła ogród czy o jej …. nieprzeciętnej urodzie. Po drodze na Przełęcz Sosnów towarzyszy nam Pan na rowerze, który postanowił zrobić konkurencję Dawidowi i opowiada nam wiele ciekawych historii.

Reliktowa sosna na Sokolicy.

Na Sokolicę wchodzimy z marszu, nie czekając w kasie ale na szczycie już było kilkadziesiąt osób. Robimy panoramę, podziwiamy sosenkę  i przełom Dunajca. I dalej idziemy Sokolą Percią w stronę Bajków Gronia, gdzie opuszczają nas Edyta z Sebastianem H. My natomiast dalej zmierzamy w stronę Zamkowej Góry, gdzie prowadzenie przejmuje Ola, która oprowadza nas po ruinach zamku Pieniny i opowiada o św. Kindze. Ruszamy dalej niebieskim szlakiem na Trzy Korony. Kiedy docieramy na miejsce kasa jest już zamknięta i na szczęście nie musimy czekać w kilkugodzinnej kolejce na szczyt jaka była tu jeszcze niedawno. Na Okrąglicy tradycyjna panoramka i Wąwozem Szopczańskim Ola sprowadza nas już po ciemku do Sromowców Niżnych, skąd Krzysiek przewozi nas samochodem na nocleg na pole namiotowe. Ale jeszcze wcześniej rzutem na taśmę korzystamy z otwartej knajpy i zamawiamy bardzo spóźnioną obiadokolację.

Sokola Perć. W drodze na Trzy Korony.

Sobota wita nas słońcem. Szybko zwijamy nasz obóz w Sromowcach Niżnych i wyruszamy w stronę drewnianego kościoła św. Katarzyny. Rolę przewodnika od rana pełni Przemek, który prowadzi nas do Czerwonego Klasztoru. Tu na chwilę  pałeczkę od Przemka przejmuje Kasztelan, który oprowadza nas po zabudowaniach klasztoru niczym zawodowy przewodnik. Na dziedzińcu klasztoru próbujemy również zrekonstruować lot brata Cypriana z Trzech Koron.

Czerwony Klasztor.   

Po zaopatrzeniu się w Kofolę i Studencką ruszamy czerwonym szlakiem na Aksamitkę. Po drodze robimy przerwę na Przełęczy pod Klasztorną Górą. Na zielonej łące mamy panoramę na przełom Dunajca od południowej strony. Jest prawie idealnie, brakuje jedynie leżaka i zimnego Złotego Bażanta😊

Na Aksamitce prowadzenie przejmuje Ania, która prowadzi nas czerwonym szlakiem po polanie, z której roztacza się widok na Pieniny na północy i Magurę Spiską na południu.
Widok ze szlaku między Aksamitką i przełęczą pod Tokarnią w stronę Trzech Koron.
 I tak docieramy na Przełęcz pod Tokarnią gdzie robimy dłuższą przerwę.

W dalszą drogę ruszamy już żółtym szlakiem, podchodząc mozolnie na Wysoki Wierch prowadzeni przez Matyldę. Po osiągnięciu grani zmieniamy szlak na niebieski i kierujemy się w stronę szczytu dnia – Wysokiej. Po drodze Matylda opowiada nam o rodzinie, która kilka lat temu straciła życie pod Durbaszką rażona piorunem. Nam to nie grozi, niebo jest bezchmurne a słońce chowa się już za górami. My z naszym kolejnym przewodnikiem Krzyśkiem kierujemy się w stronę najwyższego szczytu Pienin. Na szczycie ku zaskoczeniu wszystkich jesteśmy całkiem sami, nie ma żadnego innego turysty po za nami. Zachód słońca wynagradza nam trudy dzisiejszej wędrówki.

Zachód słońca na Wysokiej

Na Wysokiej robimy podsumowującą nasz wyjazd panoramę i schodzimy do bazy namiotowej, do której przybywamy już po zmroku. Po podsumowaniu prowadzeń kilka osób udaje się przez Wąwóz Homole do Krościenka i dalej rozjeżdżają się do domów, a druga część bierze udział w ognisku.

Niedziela jest ostatnim dniem naszego wyjazdu. Ania K. prowadzi nas przez Wąwóz Homole i Dolinę Białej Wody, a Kasztelan z Dawidem B. pokazują uroki Szczawnicy.

I tak kończy się nasza przygoda z Pieninami i Spiszem. Wiele osób odkryło je na nowo, część była tu pierwszy raz, ale jestem pewien, że każdy zapamięta je na długo i niebawem tu wróci😊

Autor tekstu oraz zdjęć: Sebastian Marczak – kurs Półtora
Korekta: Jakub Kręcisz