W trakcie przejścia przewodnickiego Kursu Kolejkowego, narodził się pomysł by zorganizować „wyjazd bezszlakowy” – wycieczkę skoncentrowaną na doskonaleniu umiejętności poruszania się poza szlakiem, w warunkach jak najbardziej zbliżonych do tego co czeka adeptów sztuki przewodnickiej na egzaminie wewnętrznym.
czyta się 3 minuty
Organizacji tego niełatwego przedsięwzięcia podjęła się Kasia Klimasz, której z tego miejsca kolejny raz bardzo dziękujemy za tę inicjatywę! Nie wiedzieliśmy gdzie będzie prowadzić nasza trasa, dostaliśmy jednak zapewnienie, że „będzie zabawa”. I była! A dokładniej Milówka Zabawa, na tej stacji kolejowej w sobotni poranek wyznaczone zostało miejsce zbiórki. Warto w tym miejscu podkreślić, że z racji remontów pociąg nie obsługuje obecnie tej stacji i zorganizowana jest komunikacja zastępcza – informacja być może błaha, lecz dla wtajemniczonych uczestników wyjazdu, bardzo istota!
Zapowiadana „zabawa”, bynajmniej nie dotyczyła wyłącznie nazwy stacji kolejowej. Wyznaczonym celem dla pierwszej prowadzącej osoby był szczyt Zabawy leżącej w Paśmie Zabaw – zabawy było więc sporo, zarówno pod kątem nazewniczym jak i pozaszlakowym, gdyż ledwie widoczna ścieżka, od której rozpoczęliśmy naszą wędrówkę, szybko zamieniła się w radosne chaszczowanie. Po zdobyciu Zabawy nadszedł czas na zejście do Nieledwi, przy okazji odnajdując kapliczkę upamiętniającą groby ofiar epidemii cholery. Krótki odpoczynek na przystanku autobusowym, zmiana na pozycji prowadzącego i droga znowu poprowadziła nas w górę, a konkretnie na szczyt Kiczorki. Droga to jednak mocno optymistyczne określenie, w gruncie rzeczy prowadził nas las – gęsty i pozbawiony jakichkolwiek oznak ścieżko-podobnych.
Odpoczynek na podszczytowej polanie był okazją do usunięcia z siebie i swojego ekwipunku, liści, igieł i innych różnorakich darów lasu, którymi ten obdarzył nas w trakcie podchodzenia na szczyt. Dalsza trasa prowadziła raz w górę, raz w dół, przez Popręcinkę w kierunku Przełęczy Kotelnica. Trawersując zbocza Małej Zabawy po raz pierwszy w tym dniu zobaczyliśmy oznaczenia szlaku, a w zasadzie wyznaczonej ścieżki turystycznej Trzech Harnasi. Szybko jednak pożegnaliśmy się z nimi, a wbrew nazwie szczytu, zabawy wcale nie było mniej, gdyż zachodzące słońce sprawiło, że do Rajczy schodziliśmy w zupełnych ciemnościach, rozświetlonych naszymi czołówkami.
Droga do naszej Kołowej Chaty na Zagroniu wiodła przez Wilczy Groń. Z racji na mające miejsce rykowisko, i dobiegające nas z wyjątkowo bliskiej odległości kolejne ryki, nazwa Jeleni Groń byłaby na potrzeby tego przejścia zdecydowanie bardziej adekwatna. Ostatecznie na nocleg doszliśmy bardzo późnym wieczorem, ale klimat Zagronia i czekająca już na nas pulpa przygotowana przez naszą szefową, pozwoliły szybko zapomnieć o zmęczeniu. Jak się okazało, była to nasza najdłuższa trasa w kursowej historii, a liczba przewyższeń również prezentowała się nader imponująco! Sukces ten świętowaliśmy przy gorącym kakao i dźwiękach gitary.
Plany na kolejny dzień Kasia zdradziła dopiero o poranku. Celem szczyt Suchej Góry, a później zejście do Milówki, oczywiście wszystko z pominięciem szlaku. Za wyjątkiem początku i krótkiego przejścia grzbietem Zapolanki, by po chwili wszystko wróciło do normy i zejście do doliny Nickuliny odbywało się już chaszczami. Podejście na Suchą Górę obfitowało w widoki, czym wyżej, tym jeszcze ładniej i dalej. Punktem kulminacyjnym była tu polanka pod samym szczytem, gdzie korzystając z dobrej widoczności tego dnia, mogliśmy ujrzeć szczyty Tatr Zachodnich, Tatr Niskich oraz Małej Fatry i Gór Choczańskich. Pozostało już tylko długie zejście grzbietem w kierunku Milówki, tak by zdążyć na autobus.
Wyjazd był niewątpliwie solidnym treningiem w poruszaniu się poza wyznaczonym szlakiem, bez ciągłego użycia mapy i kompasu. Dał możliwość przetestowania wielu technik orientacji w terenie i nawigacji. Udowodnił również, że czasami warto zejść z utartej i wyznaczonej drogi, bo poza nią mogą kryć się widoki, przygody i doświadczenia, które zostaną z nami na bardzo długo, a których często próżno szukać na znakowanych ścieżkach.
tekst i foto: Paweł Pisarek
korekta: Jakub Kręcisz