We wtorek 18 lutego odwiedził nas Rafał Bielawa – ultramaratończyk, rekordzista na trasie GSB, którą pokonał w 108 godzin i 55 minut. Nasz gość do Katowic przybył z rodziną: żoną i sympatyczną dwójką dzieci. Nim jednak mogliśmy porozmawiać w katowickim COP o biegach górskich, państwo Bielawowie zwiedzili Nikiszowiec (samodzielnie) i wystawę historyczną w Muzeum Śląskim (z jednym z naszych przewodników). Jak potem powiedzieli, zarówno Nikisz, jak i muzeum zrobiło na nich duże wrażenie i miejmy nadzieję, że te słowa nie były przejawem zwykłej kurtuazji.
Podczas spotkania w COP Rafał Bielawa opowiedział o tym, jak zaczęła się jego przygoda z biegami górskimi (był to sposób na… rehabilitację kolana po kontuzji), a potem wysłuchaliśmy wzbogacanej slajdami opowieści nie tylko o „Głównym Beskidzkim”.
Oto co m.in. usłyszeliśmy.
O biegach długodystansowych. Do uzyskania dobrych wyników potrzebne są trzy rzeczy: trening, taktyka i głowa. Trening? Na przykład jedenaście razy w ciągu dnia wbiec na Ślężę i z niej zbiec, w ciągu roku przebiec ogółem 6 tysięcy kilometrów, poświęcając na to w sumie cały miesiąc. Taktyka? Dobrze rozpoznać trasę biegu i zaplanować czasy, w jakich mamy je pokonać.
O GSB, dlaczego pokonał go z zachodu na wschód? Bo część wschodnią zna lepiej, a lepiej jest „dla głowy” mieć na koniec tą część trasy, która zna się bardzo dobrze.
O GSB, czy można go pokonać poniżej 100 godzin? Tak, to kwestia najbliższego czasu.
O tym, czy trudniej mu biec samotnie, czy w parze. Trudniej we dwóch, bo po pewnym czasie więcej problemów sprawia koordynacja potrzeb uczestników: jedzenia, odpoczynku, snu.
O spaniu podczas takich maratonów. Przed biegiem dobrze jest wyspać się pełne osiem godzin, w trakcie biegu przerwy na krótkie drzemki „oszukują” głowę sugerując, że jest nowy dzień. Na GSB w sumie snu było ok. 10 godzin.
O tym, czy jest chciałby poprawić swój rekord na GSB. Raczej nie.
O wrażeniach z GSB. Biegnąc w dzień i to jesienią miał okazję zobaczyć zwłaszcza Bieszczady w fantastycznych warunkach pogodowych. Poleca każdemu!
O swym ulubionym jedzeniu na trasie. Lody! Do tego parówki i bita śmietana w sprayu.
O tym jak wygląda jego powrót po biegu do codziennego życia. Po pierwsze, gdy się leży strasznie bolą stopy, ale wystarczy przejść kilka kroków i ból mija. Po drugie, człowiek budzi się co kilka godzin i zastanawia się, dlaczego nie biegnie. Wszystko normuje się po dwóch, trzech dniach.
O planach na przyszłość. W marcu 160 km po piaskach Sahary, we wrześniu Pireneje szlakiem GR10: 870 km długości, 50 km w górę, czas – 10 dni.
Rada na koniec dla wszystkich biegaczy górskich. Nikt nie jest nieśmiertelny, pamiętajmy o ubraniu na pogorszenie pogody, o powerbanku i telefonie, folii NRC, latarce i dowodzie osobistym.
Relację przygotował Roman Sojda.
Uzupełnienie. Rekordzistą na trasie GSB jest obecnie (październik 2022 r.) Roman Ficek, który korzystając ze wsparcia pokonał całą trasę w 93 godziny i 44 minuty.