Synkliny, antykliny, laminacje, hieroglify, okna tektoniczne – dla przeciętnego turysty nazwy te stanowić mogą nie lada zagadkę. Czy jednak podobną zagwozdkę stanowią dla kursantów SKPB? Na pewno nie dla tych, którzy wzięli udział w wyjeździe geologicznym! Bo choć wykład z geologii dostarczył sporo wiedzy teoretycznej, tak dopiero zobaczenie (a czasem dotknięcie, lub nawet posmakowanie) pewnych zjawisk, czy obiektów na żywo, pozwala ułożyć sobie zawiłe geologiczne tematy w głowie.
Czytaj dalejKategoria: Kurs przewodnicki
Marzec dla młodszego kursu stał pod znakiem niewielu kursowych dniówek. Ba, oznaczał zaledwie jeden wyjazd, do tego jednodniowy. Tym razem udaliśmy się do samego serca Żywiecczyczny: do Żywca. Nieco jeszcze rozespana, ale wesoła kursowa ekipa stawiła się dzielnie w miejscu zbiórki punkt 8:30 (lub mniej punktualnie o 10:00). I pomimo, że zapowiadana na ten dzień prognoza pogody nie do końca miała być dla nas łaskawa, postanowiliśmy wykorzystać go do maksimum.
Czytaj dalejChociaż najbardziej znane przysłowie o marcu mówi nam o tym, że przeplata on trochę zimy trochę lata, to jednak opis warunków panujących w trakcie marcowego wyjazdu Kursu Kolejkowego, lepiej określić słowami: czasem słońce, czasem deszcz. Zanim jednak doświadczyliśmy owych pogodowych ekscesów, spotkaliśmy się w piątkowy wieczór w chatce AKT “Watra” na Pietraszonce. Wśród członków “Watry” mamy swojego człowieka – [naszego kursanta] Andrzeja, który przejął obowiązki gospodarza, a następnego dnia również prowadzącego.
Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji!
Ja też nie spodziewałam się, że następnego ranka po pracy wyląduję na wyjeździe kursu przewodnickiego SKPB z Katowic… A jednak! Od początku stycznia myślałam o dołączeniu do kursu, a namówiła mnie na to przyjaciółka. W rozmowie z jedną z organizatorek wyszło, że najbliższy wyjazd jest „jutro na Błatnią, ale już nie ma miejsc noclegowych”. Zrobiło mi się przykro, bo mieszkam w Bielsku-Białej i na Błatnią mam rzut beretem, więc poprzez upór zdecydowałam się dołączyć choćby na sobotę i ewentualnie spać na podłodze. Dodatkowo doszłam do wniosku, że jak mam się wkręcić do ekipy, to warto zacząć jak najszybciej, a wiedziałam, że na następny wyjazd nie mogę pojechać.
Czytaj dalejWyjazd klasycznie rozpoczął się w piątkowy wieczór, gdy zebraliśmy się w Istebnej w domu jednej z kołowych legend – Franka Chwili. Był on naszym głównym prowadzącym na tym wyjeździe, zaplanował trasę przejścia oraz zapewnił nam pierwszy nocleg w swoim domu. Wieczorem poza standardowymi kursowymi aktywnościami polegającymi na graniu i śpiewaniu, mieliśmy jeszcze jedno zadanie – ustalić plan logistyczny na jutro, tak by każdy po przejściu górskiej trasy, mógł się sprawnie i komfortowo dostać z Mostów koło Jabłonkowa do Cieszyna. Wariantów i opcji było wiele, lecz ostateczny i najlepszy plan powstał dopiero przy porannym śniadaniu, potwierdzając starą prawdę, że najlepsze pomysły rodzą się po zjedzeniu pysznej kanapki.
Czytaj dalej